Wielki król o imieniu Jajati dożył stu lat. Zaznał wszystkiego, co życie może dać. Był jednym z największych władców swego czasu.
Pewnego dnia przyszła Śmierć i powiedziała do niego:
- Przygotuj się, przyszłam cię zabrać.
Jajati był wielkim wojownikiem, wygrał wiele wojen, ale na widok śmierci zaczął drżeć i rzekł:
- Ale to za wcześnie.
Śmierć odpowiedziała:
- Za wcześnie!? Żyłeś sto lat. Nawet twoje dzieci się postarzały. Twój najstarszy syn ma osiemdziesiąt lat. Czego jeszcze chcesz?
Jajati miał stu synów, albowiem miał sto żon. Zapytał Śmierć:
- Czy możesz wyświadczyć mi przysługę? Jeśli zdołam przekonać któregoś syna, by mnie zastąpił, czy możesz zostawić mnie jeszcze na sto lat i zabrać jego?
Śmierć odparła:
- Skoro ty nie jesteś gotowy, a jesteś ojcem i żyłeś dłużej, zaznałeś wszystkiego, to dlaczego twój syn ma być gotowy?
Jajati wezwał swoich stu synów. Starsi synowie milczeli. Panowała wielka cisza, nikt nic nie powiedział. Tylko najmłodszy, ledwie szesnastoletni syn wstał i rzekł:
- Jestem gotowy.
Nawet Śmierci było żal chłopca, więc powiedziała:
- Może nie zdajesz sobie sprawy, co robisz? Czy nie widzisz, że twoich dziewięćdziesięciu dziewięciu braci zachowuje milczenie? Jeden ma osiemdziesiąt, inni mają siedemdziesiąt pięć, sześćdziesiąt lat. Oni żyją długo, ale wciąż chcą żyć. A ty jeszcze sobie nie pożyłeś. Zastanów się.
Chłopiec odpowiedział:
- Nie. Nie mam żadnych wątpliwości. Idę zupełnie świadomie. Jeśli mój ojciec nie jest zadowolony ze stu lat życia, to jaki sens ma pozostawanie tutaj? Jak miałbym być zadowolony? Widzę moich dziewięćdziesięciu dziewięciu braci; nikt z nich nie jest zadowolony. A więc, po co tracić czas. Przynajmniej mogę zrobić ojcu tę przysługę. Niech staruszek cieszy się przez następne sto lat. Ale ja jestem zdecydowany. Widząc, że nikt nie jest zadowolony, jedno jest dla mnie całkiem jasne – jeśli żyłbym nawet sto lat, to też nie byłbym zadowolony. A zatem, nie ma znaczenia, czy pójdę teraz, czy za dziewięćdziesiąt lat. Zabierz mnie.
Śmierć zabrała chłopca. Kiedy po stu latach wróciła, Jajati znajdował się w takim samym położeniu. Powiedział:
- Te sto lat tak szybko przeminęło. Umarli wszyscy moi starzy synowie, ale mam cały zastęp nowych. Mogę ci dać któregoś syna. Zlituj się nade mną.
I tak to trwało. Historia powtarzała się przez – powiedzmy – tysiąc lat. Śmierć przychodziła dziesięć razy. I dziewięć razy zabierała któregoś syna, a Jajati żył przez następne sto lat. Za dziesiątym razem Jajati powiedział:
- Chociaż wciąż jestem tak samo niezadowolony, jak byłem wtedy, gdy przyszłaś po raz pierwszy, teraz – chociaż niechętnie, z oporem – pójdę, ponieważ nie mogę wciąż prosić o tę samą przysługę. To już za wiele. Jedna rzecz stała się dla mnie oczywista: jeśli tysiąc lat nie mogło dać mi zadowolenia, to nawet dziesięć tysięcy nie da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tutaj wpisz komentarz :)