Popularne posty

Agnieszka

Był sobie Adaś. Adaś był zwyczajnym nastolatkiem. Co prawda nie miał samych piątek i szóstek, ale nie można powiedzieć, żeby miał jakieś problemy w szkole. Lubił pływać i grać w piłkę. Miał dziewczynę, Agnieszkę, którą kochał nad wszystko inne. Świata poza nią nie widział, był dla niej gotów w ogień skoczyć, przepłynąć ocean w czasie sztormu, przejść największą śnieżycę, zmierzyć się z najpotężniejszym huraganem... Więc odwiedzał ją regularnie... O ile tylko nie padał deszcz.

Mieszkał w centrum miasta, ona natomiast na obrzeżach, w bloku, na drugim piętrze. Byli oddaleni od siebie nawzajem zaledwie o pół godziny jazdy autobusem, ale oboje byli tak zajęci w tygodniu, że spotykali się tylko w sobotnie popołudnia.

Tak też było w ostatnie wakacje, kiedy zaczęli się widywać. Przyszedł weekend, na dworze świeciło słońce. Adaś nażelował włosy, ubrał najnowszy T-shirt i buty adasia. Przyjechał na osiedle, na którym mieszkała Agnieszka, podszedł do domofonu i dzwoni.
-Dzień dobry, tu Adaś, zastałem Agnieszkę?
-Tak - odpowiada matka.
-Czy może podejść do okna?
-Może.
Adaś usiadł więc na ławeczce, która była naprzeciwko okna Agnieszki i czekał wypatrując ukochanej. W pewnym momencie pojawiła się Ona. Adaś, jako dobrze wychowany dżentelmen, wstał i powiedział:
-Agnieszko moja najukochańsza! Jak ja Ciebie kocham! Jesteś najwspanialszą istotą we wszechświecie! Piosenkę Ci napisałem...
Adaś zaśpiewał przepiękną piosenkę miłosną, później drugą, po czym usiadł i zaczął z nią rozmawiać, potem znowu wstał zaśpiewał piosenkę, ukłonił się i poszedł...

Tydzień później znowu przyszedł, pięknie ubrany, podszedł do domofonu, zadzwonił...
-Dzień, dobry, jest Agnieszka?
-Jest!
Adaś poczuł w tym momencie, że z teściową, to on lubić się nie będzie...
-A może podejść do okna?
-Może.
Poprawił szybko fryzurę, wyprostował się...
-Cześć Agnieszka! Kochanie Ty moje, mam dla Ciebie nową piosenkę!
-Witaj Adasiu. Posłuchaj, bardzo się cieszę że piszesz pieśni na moją cześć, ale może wejdziesz tutaj do mnie na górę?
-Nie, Agnieszka, tak nie można. Ja mam zasady. Nie można tak od razu... No wiesz. Posłuchaj lepiej co Ci napisałem...
I znowu Adaś zaśpiewał dwie piosenki, potem jeszcze jedną nową, bo przecież trzeba się rozwijać, dodał jakiś wierszyk... I poszedł.

Przyszła jesień, no i kolejne spotkanie, znowu nasz główny bohater dzwoni na domofon...
-Dzień dobry, tu Adaś, jest Agnieszka?
-Jest.
-Może po...
-Już idzie!
Agnieszka otwiera okno...
-Cześć Aguś. Śniłaś mi się dzisiaj. Oj co myśmy tam wyprawiali, mówię Ci.
-Weź przestań gadać i może byś przyszedł wreszcie do mnie? Jesteśmy ze sobą tyle czasu, a Ty mnie nigdy nie przytuliłeś! Rusz się wreszcie, wejdź na górę i pocałuj mnie jak na chłopaka przystało!
-Agnieszka. Spokojnie. Tak nie można, wiesz dobrze, że Ciebie kocham. Cały czas Ci to okazuję. Posłuchaj, mam dla Ciebie nowy wiersz miłosny.
Tak minęło kolejne spotkanie, na wierszach i pieśniach uwielbiających Agnieszkę.

Sytuacja taka powtarzała się raz, za razem, aż przyszedł grudzień i urodziny Agnieszki. Specjalnie z tej okazji mama upiekła ciasto. Odbyła też poważną rozmowę z córką i powiedziała, że tak dalej nie można. Albo ten chłopak ją kocha, przyjdzie tutaj i weźmie ciasto, albo niech nigdy nie wraca. Agnieszka przyznała jej rację. Ją także męczyły już te spotkania. Następnego dnia przyszedł Adaś...
-Dzień dobry, tu Adaś, czy zasta...
-Już idzie!
Adaś był dobrze przygotowany. Miał grubą, wełnianą czapkę i rękawiczki. Nie zapomniał też o termosie z gorącą herbatką, w końcu na dworze leżał śnieg. Starł z ławki śnieg i położył na niej kocyk, żeby nie zmarznąć. W pewnym momencie otworzyło się okno, a z niego wyjrzała Agnieszka, ubrana w piękne, białe futro.
-Cześć Skarbie! Dziś są Twoje urodziny, przygotowałem z tej okazji specjalny program!
-Cieszę się Adasiu, ale pozwól, że Ci przerwę. Mam tego wszystkiego dość. Nie możemy tak dalej żyć. Przychodzisz tutaj już pół roku i nigdy nie wszedłeś na górę. Moja mama upiekła dzisiaj ciasto. Chcemy Ciebie ugościć, chociaż w ten jeden, szczególny dzień. Proszę Ciebie, przyjdź do mnie.
-Agnieszka, wiesz że mam zasady, my tak nie...
-Masz wybór. Albo przyjdziesz tutaj po ciasto, albo koniec z nami!
Adasia zatkało. Zupełnie nie spodziewał się takiej sytuacji. Cóż zrobić? Albo pójdzie na górę, żeby zjeść kawałek ciasta, albo straci ukochaną... W końcu zebrał się na odwagę i powiedział:
-Idę!
-No nareszcie! Już otwieram Ci drzwi.
Adaś wszedł więc na drugie piętro. W progu już czekała na niego Agnieszka i jej mama z pięknie pachnącym ciastem. Adaś wziął więc kawałek ciasta... Po czym zszedł na dół i usiadł na swoim kocyku.

Zabawna historia? Śmieszna? To teraz wstaw w miejsce Adasia Siebie, a w miejsce Agnieszki wstaw Boga i jeszcze raz przeczytaj tą historię.

Przytul mnie!

Przytulanie jest zdrowe. Wspomaga system immunologiczny, leczy depresję, redukuje stres, przywołuje sen, odmładza, orzeźwia, jest po prostu cudownym lekiem. Jest całkowicie organiczne, naturalnie słodkie, nie zawiera pestycydów, konserwantów, ani sztucznych składników i jest w 100% odżywcze. Nie ma części, które mogłyby się zużyć, ani baterii, które mogłyby się wyczerpać, nie wymaga okresowych przeglądów, niewiele energii zużywa, mnóstwo dostarcza; nie tuczy, nie podlega inflacji, jest wolne od miesięcznych opłat ubezpieczeń, nie jest podatne na kradzież, nie podlega opodatkowaniu; jest ekologiczne i ma się rozumieć zawsze w pełni odwzajemnione.

Człowiek jest jak skrzypce

Każdy człowiek jest jak skrzypce.

Pewien starszy człowiek wszedł kiedyś do starego sklepu muzycznego. Chciał kupić skrzypce. Sprzedawca zaraz mu pokazał nowiutkie skrzypce, po okazyjnej cenie, lecz ów człowiek nie wyglądał na zainteresowanego tym egzemplarzem. Sklepikarz wziął więc stołek i zdjął z górnej półki inne, pięknie zdobione, wydające głęboki, donośny i czysty dźwięk. Te kosztowały już kilka tysięcy złotych. Starszy człowiek pokiwał jednak głową i powiedział, że szuka czegoś innego. Po kilku nieudanych próbach prezentacji swojego towaru, sfrustrowany już ekspedient zasugerował, żeby gość poszukał dla siebie czegoś odpowiedniego w magazynie, bo w głównej części sklepu nie ma już nic ciekawego.

Klient zaczął więc szukać i po jakimś czasie wyciągnął, z dna jakiegoś kartonu, stare, odrapane, zakurzone skrzypce, które nie miały nawet strun. Obejrzał je dokładnie, po czym zdecydowanie powiedział:
-Wezmę te.
-Te? Ale przecież one są do niczego! Właśnie miałem je wykorzystać jako opał... Na nich nie da się już grać, ich renowacja będzie bardzo kosztowna.
-Wezmę te. - uparcie obstawał przy swoim starszy mężczyzna z siwą brodą.
-Ech... Jak Pan chce, niech je Pan w takim razie przyjmie jako prezent od firmy.
-Dziękuję. - odpowiedział szczęśliwy nabywca "nowych" skrzypiec, po czym założył swój kapelusz i wyszedł.

Poszedł do domu, gdzie jako mistrz tej sztuki odrestaurował je, nałożył nowe struny, nastroił... Po czym sprzedał je największemu wirtuozowi wszech czasów, za nieco ponad trzy miliony dolarów.

Dlaczego te stare, pozornie nic nie warte skrzypce okazały się tysiąckroć cenniejsze niż te śliczne, nowiutkie i ładnie zapakowane? Bo ich twórcą był Antonio Stradivari...

Pamiętaj: Twoja wartość nie zależy od tego co potrafisz, ani jak wyglądasz, tylko skąd pochodzisz. Jesteś człowiekiem, istotą stworzoną przez samego Boga, to od niego pochodzisz, dlatego jesteś cenny!

Bogactwo


Był na ziemi pewien zamożny człowiek. Całe życie gonił za pieniędzmi, choć jednocześnie nigdy nie zapomniał o Bogu. Nie miał rodziny, nigdy nie znalazł czasu na jej założenie. Jego ostatnią wolą było, żeby za jego pieniądze kupić złoto i wsadzić do trumny, aby nie przychodził do raju z pustymi rękami. Tak też uczyniono: za cały dorobek jego życia kupiono złoto i ulano z niego wielką sztabę, którą następnie umieszczono w trumnie.

Choć w Piśmie Świętym jest napisane, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi dostać się do Królestwa Niebios, temu człowiekowi to się udało. Wszedł do Niebieskiej Ojczyzny i dumnie trzymał swoją sztabę złota, na którą pracował przez całe swoje życie na Ziemi. Aniołowie zaś, oraz inni zbawieni, patrzyli na niego z ukosa. Na początku myśleli, że się zgrywa, ale kiedy okazało się że to całkiem poważnie, niektórzy zaczęli się dławić, żeby nie parsknąć śmiechem. W końcu jeden z nich nie wytrzymał i spytał: Człowieku! Na co Ci ta kostka brukowa?

Osiołek

Jezus wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy. Wszyscy wiwatowali! Miasto wrzało, ludzie rozpościerali swoje szaty pod kopytka tego osiołka, kładli gałązki, krzyczeli "Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim. Hosanna na wysokościach!"...
A ten biedny osiołek myślał... 
Że to wszystko jest dla niego...

Trzmiel

Ktoś kiedyś powiedział, że z punktu widzenia aerodynamiki trzmiel nie powinien latać. Jednak nikt mu o tym nie powiedział, więc lata.

Popularne posty